KARATE i SZACHY - taka historia... To co tu opisałem, dotyczy moich doświadczeń - ale czuję że wiele osób będzie mogło w tej historii zobaczyć swoje wzloty i upadki. Ale co może ważniejsze - przypomnieć sobie własne życiowe lekcje... OK. Przejdźmy do sedna. Dziś rano "przypadkiem" (napisałem w cudzysłowu, bo nie wierzę w przypadki) - trafiłem w tv na film pt. "Karate Kid" z 1984 roku. Po raz pierwszy obejrzałem go jakieś 30 lat temu ale piszę o tym, bo wiąże się z nim pewna historia... Tytułem wstępu powiem, że w podstawówce przez 8 lat trenowałem szachy. Tak, taki sport mnie pasjonował, w którym się siedzi i myśli... ;) Cofnijmy się teraz do lat 80-tych. Nie wiem ile dokładnie miałem wtedy lat, ale pamiętam film "Karate Kid". Dlaczego pamiętam go do dziś? Hmmm, bo obejrzałem go tuż przed najważniejszą partią szachową w mojej karierze. Film ten był pokazywany na video późnym wieczorem dzień przed ostatnią grą w turnieju eliminacyjnym do mistrzostw Polski. Wszystko zależało od wyniku tej partii. Musiałem wygrać, aby w mistrzostwach Polski wystąpić. Pamiętam, że moi trenerzy odradzali mi abym cokolwiek tego wieczoru oglądał. Sugerowali abym wypoczął i położył się wcześniej spać. Nie posłuchałem... Następnego dnia niewyspany poszedłem na ostatnią partię turnieju. Podczas gry, po raz pierwszy w życiu nad jednym posunięciem myślałem ponad pół godziny! Co ciekawe, w kilku ruchach mogłem dać mata przeciwnikowi. Ale mimo tak długiego namysłu, nie zauważyłem prostej kombinacji szachowej, która dawała zwycięstwo. Niedobór snu dał mi się we znaki i wykonałem inny ruch. W efekcie przegrałem partię i nie zakwalifikowałem się do mistrzostw Polski. Możecie sobie wyobrazić, że przez lata wracałem myślami do tamtych wydarzeń i obwiniałem siebie za to, że straciłem swoją wielką szansę... Niedługo później całkowicie zrezygnowałem z grania w szachy, ale nie raz żałowałem tej decyzji. Zwłaszcza kiedy obserwowałem sukcesy kolegów z klubu Polonia Warszawa, w którym razem trenowaliśmy. Bartosz Soćko i Bartłomiej Macieja stali się arcymistrzami i przez lata nie raz widziałam w prasie czy telewizji jak wygrywali największe na świecie turnieje szachowe. (Przy okazji gorąco Was pozdrawiam i gratuluję wielkich sukcesów) Dziś widzę to z innej perspektywy. Dziś już rozumiem dlaczego zrezygnowałem. Ale co było potem zapytacie... Oj było ciekawie... ;) Rzuciłem szachy tuż przed pójściem do liceum. No i się zaczęło! Z grzecznego chłopca grającego w szachy, stałem się niegrzecznym chłopcem ;) Zacząłem pić alkohol i palić papierosy. Poznawałem innych ludzi i zamiast siedzieć godzinami przed szachownicą - zacząłem mocno imprezować! Zdecydowanie zmieniły mi się priorytety. Z czasem doszła do tego praca w show-biznesie i jeszcze więcej zakrapianych imprez. I tak tkwiłem w różnych swoich iluzjach, aż w 2011 roku postanowiłem to wszystko rzucić i zastanowić się: - Czy takie życie to wszystko co mnie czeka tu na Ziemi? - Kim tak naprawdę jestem poza maskami biznesmena i osoby medialnej? Jakoś nie czuję by teraz wchodzić w to głębiej, bo jest to dostępne na mojej stronie internetowej. Ważne natomiast jest to, że gdy odcinałem się od zabieganego życia przepełnionego moim ego, ponownie zmieniły mi się przekonania i wartości, a co za tym idzie zmienili się ludzie wokół mnie. Wszystko tak się potoczyło, że dzięki mojej transformacji - teraz zupełnie inaczej postrzegam film "Karate Kid". Dziś to wszystko co mi się przytrafiło, bardziej rozumiem i akceptuję tak jak było. Łącznie z porażką w turnieju. Nawet jestem za to wdzięczny, bo wiele się nauczyłem. Czego? A choćby tego: - żeby niczego w życiu nie żałować, - że wszystko jest pozytywnym doświadczeniem lub życiową lekcją, - jak ważne jest aby wierzyć w siebie mimo porażek, - jak istotne jest aby nie osadzać innych, ale przede wszystkim siebie, Jednocześnie zacząłem ufać życiu, że wszystko dzieje się dla naszego dobra - nawet jeśli w danym momencie tego nie widzimy i przegramy jakąś partię. I o tym wszystkim jest ten film. Przegrywamy, a raczej doświadczamy - aby czegoś się nauczyć. Nasze doświadczenia są bowiem naszą Życiową Mądrością. Coś się kończy (znajomość, związek, praca...) ale dlatego, aby zrobić miejsce na coś nowego. Miejsce na nową Życiową Mądrość. Aby pojąć przekaz tego filmu, musiałem zatoczyć wielkie koło doświadczeń. Cóż, wtedy nie byłem na to gotowy. Tak samo jak dziś nie jestem gotowy na to, co być może zrozumiem za kolejne 30 lat... Cały czas się uczę i zdaję sobie sprawę, że ten proces będzie trwał do końca życia. Ale dzięki temu wiem, że to Życie będzie coraz lżejsze i coraz piękniejsze. Czego i Wam wszystkim z całego serca życzę... Powiem szczerze, że oglądając dziś ten film miałem łzy w oczach. Cóż, wypomnienia wspomnienia, Kolejne lekcje. Kolejne doświadczenia... With Love, Bogusław Szedny |